Post zdecydowanie przeterminowany, bo światło blogowe powinien ujrzeć praktycznie miesiąc temu. W zasadzie to czeka na mnie cała torba pustych opakowań, które powoli przestają się już mieścić w łazience.
A dziś kilka produktów, które pożegnałam w różnych, dziwnych okolicznościach.
1. Dwa opakowania pianki (męskiej) Isana - kupiłam przypadkiem, była to jedyna dostępna mała pianka i okazała się świetnym produktem. Koszt to około 2.5zł, męski zapach mi nie przeszkadzał, a w przypadku nóg nie jest wyczuwalny. Zdecydowanie, w przypadku podróży, zdecyduję się na kolejne opakowania.
2. Maska Cure Solution Yves Rocher była prezentem do zamówienia z sklepu internetowego marki. Maska wymaga osobnej recenzji, ale w dwóch słowach muszę przyznać, że całkiem przyzwoity produkt. Rzeczywiście, jako ratunek dla przemęczonej cery produkt nie ma sobie równych.
3. Woda termalna Vichy - też miniatura z jakiegoś zestawu. Bardzo wygodne opakowanie, zużyłam z przyjemnością. I sięgnę po kolejne.
4. Peeling Passion Dermika - pochodzi z którego z GlossyBoxów i długo czekał na swoje 5 minut. Peelingi do ciała zużywam w bardzo dużych ilościach. Ten był bardzo przyjemny, dobrze ścierał, a przy tym był delikatny i kremowy. Jeśli będę mieć okazję, pewnie do niego wrócę.
5. Płyn micelarny Vichy - niezastąpiony płyn do demakijażu. Wielokrotnie już pojawił się u mnie na blogu.
6. Clinique All about eyes serum - produkt katastrofa - posiadałam miniaturkę, której nie udało mi się zużyć. Podchodziłam do produktu wielokrotnie i za każdym razem nie byłam zadowolona. Nie zauważałam żadnych efektów, skóra pod oczami nie była nawilżona, produkt wyciekał nieestetycznie z opakowania i nie sprawdzał się pod makijażem. W połowie opakowania zakończyłam walkę i pożegnałam bezpowrotnie produkt.
7. Pianka do mycia twarzy AnnaYake. Jestem wierną fanką produktu do mycia twarzy Clinique i nie szukam raczej innego produktu do tego celu. Pianka okazała się być bardzo przyjemnym kosmetykiem, dobrze oczyszczającym twarz. Zniechęcił mnie jedynie zapach, przypominający szare mydło.
8. Chusteczki do higieny intymnej Lactacyd - używane przeze mnie od dawna, idealnie sprawdzają się w podróży.
9. Żurawinowe masło The Body Shop - z zeszłorocznej kolekcji, idealnie zużyte przed kolejną zimową kolekcją. Bogate, świetnie nawilżające i dobrze się wchłaniające. Gdyby nie istniało czekoladowe, pewnie zimowe edycje byłyby moimi ukochanymi masłami TBS.
10. Wymęczone chusteczki do demakijażu Yes to. Nie były złe, ale zdecydowanie tego typu produktu nie są moimi ulubionymi.
Ciąg dalszy (zdecydowanie) nastąpi.
A Wam jak idą zużycia?
u mnie ta maska z YR nie robiła kompletnie nic :|
OdpowiedzUsuńja również bardzo lubię chusteczki lactacyd, ale porównywalne do nich, a nawet takie same są chusteczki z rossmanna :)
OdpowiedzUsuńMasło do ciała o zapachy żurawiny... mmm:)
OdpowiedzUsuńu mnie zużycia pełną parą,
OdpowiedzUsuń7. Pianka do mycia twarzy AnnaYake. - właśnie stosuję i mam to samo odczucie co do zapachu...
używałam kiedyś tej pianki do golenia nóg w pełnowymiarowym wydaniu, jednak już od dawna przerzuciłam się na żel Skino dostępny w biedronce :)
OdpowiedzUsuńmam tę wodę termalną Vichy, ale jeszcze nie używałam :P
OdpowiedzUsuń