No cóż, nie jestem systematyczna jeśli chodzi o zbieranie pustych opakowań. Czasem denerwują mnie tak, że wszystkie lądują w koszu, zanim jeszcze zostaną sfotografowane. Może sposobem na ten problem będzie częstsze przestawiania na blogu zdenkowanych produktów.
Oto kilka szczęśliwców ostatnio zużytych, którzy doczekali się swojej sesji zdjęciowej.
Alterra szampon do włosów (morela i pszenica) - bardzo przyjemny produkt, właściwie żałuję, że tak późno spróbowałam Alterrowych produktów do włosów. Nie sprawia cudów, ale ich nie oczekuję, dobrze oczyszcza włosy, nie ma najgorszego składu i ślicznie pachnie. Dostępny w Rossmannach.
Loreal Professional - witamino color - profejsjonalny szampon do włosów z Shinyboxa. Cieszę się, że nigdy wcześniej nie skusiłam się na ten produkt, bo miałam problem, aby zużyć całą butelkę ego szamponu. Pachnie malinowo, troszkę sztucznie. Jest bardzo gęsty, przez co trudno wydostać go z butli. I to by było na tyle. Bo szampon nie różni się od najzwyklejszych szamponów. Nie robi nic. Włosy nie są ani dobrze oczyszczone, ani nie utrwala koloru w szczególny sposób, ani nie robi nic innego profesjonalnego.
Żel do mycia twarz Avene - moje odkrycie z GlossyBoxa. Cleanance spisuje się na tyle dobrze, że śmiało zastąpił mu ukochany żel Clinique. Równie dobrze oczyszcza, a przy tym butelkę 200ml można kupić za około 24zł.
Płyn micelarny (3 w 1) Vichy - mój ulubiony micel (nigdy nie polubiłam jakoś specjalnie Biodermy). Zmywa przyzwoicie makijaż, jest bezzapachowy i możliwy do kupienia w dobrej cenie.
Żel do mycia twarzy Strefa T Tołpy - przyjemny produkt, delikatniejszy znacznie niż żel Clinique czy Avene i czasem moja cera na taki produkt właśnie ma ochotę. Oczyszcza dobrze, ale nie fenomenalnie i raczej używałam go rano. Wodnisty i mało wydajny, ale był dodatkiem do kremu. Cena regularna nie odstrasza i często spotykam promocje związane z tym żelem.
Zielona Glinka Domowe SPA - o glinkach pisałam już dawno tutaj. Produkt bardzo przeze mnie polubiony.
Odżywka Aussie 3 minute miracle - jest cudownego działania, nie udało mi się odkryć. Fajny produkt, ale nie cudowny. Nie będę stawać na głowie, by zdobyć kolejne opakowanie.
Masła The Body Shop - uwielbiane przeze mnie mazidła do ciała. Tu jedno z najlepszych, dla najbardziej przesuszonej skóry masło Mango.
mmm masełka z the body shop, uwielbiam ich zapach!
OdpowiedzUsuńsporo tego:) i jest moje masełko z TBS:)
OdpowiedzUsuńoj chyba również bede musiała zacząć zbierać te puste opakowania :) żel z Avene bardzo lubię, także micel z tej firmy bardzo przypadł mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńChciałabym spróbować kiedyś masła TBS, są takie chwalone a mi z nimi nigdy nie jest po drodze.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńja w tym miesiącu się zebrałam i dokładam opakowania :D i teraz mam całą siatę pustaków :D
OdpowiedzUsuńciekawa jestem tego micela z vichy
mi ten żel z avene nie odpowiada, tzn. nie jest zły ale nie powala...
OdpowiedzUsuńmasełka TBS uwielbiam:) i w promocji z chęcią kupię mango:)
Będę musiała chyba sobie kupić tą glinkę
OdpowiedzUsuńPosiadam produkty The Body Shop z serii Shea - jestem bardzo zadowolona :) Prawdopodobnie napisze o nich zachęcającą recenzję :)
OdpowiedzUsuńładne denko :) muszę kiedyś skusić się an tego zachwalanego wszędzie micelka Vichy :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię glinki:) Ja używam zielonej ze Starej Mydlarni.
OdpowiedzUsuńużywałam z Loreal Professional ten żółty szampon i tak samo był jednym wielkim bublem i do tego drogim
OdpowiedzUsuń