Już dawno dostałam trzeciego BlogBoxa i nie napisałam jeszcze o produktach z dwóch poprzednich. Najwyższy czas to nadrobić, więc ten post powinien zostać zatytułowany Saga o peelingach - część I.
Peeling ze Starej Mydlarni przywędrował do mnie w ostatnim pudełku i stosunkowo krótko go używam, ale już teraz chciałam o nim napisać. To, co zachwyca już po okręceniu słoiczka to kolor i zapach. Świeży owocowy, w 100% kojarzący się z latem i wakacjami. Już za te walor produkt mógłby otrzymać tytuł ulubionego, ale nie spieszmy się z tym za bardzo.
Produkt jest peelingiem solnym (na bazie soli i oliwy) z guarana i guavą. Tym dwóm ostatnim zawdzięczamy piękny, owocowy zapach.
Zalecany do stosowania do rąk i stóp. Tak więc użyłam go i ja. I tu dopiero rozpoczął się mój wielki zachwyt. Po użyciu stopy pozostają gładkie i aksamitne, jak po żadnym innym specyfiku.
Używam raz w tygodniu i moje stopy są wygładzone jak nigdy. Nie znam ceny ale wiem, że że do produktów ze Starej Mydlarni jeszcze wrócę.
I jeszcze co o produkcie pisze producent:
wygląda bardzo ciekawie:)
OdpowiedzUsuńnie lubię za bardzo peelingów na bazie oleju bo mają tendencję do wylewania się na zewnątrz. Już raz wioząc takiego w reklamówce i torebce, zbierałam zawartość z przegródek torby :/ nieciekawa sprawa :D
OdpowiedzUsuńFajnie wygląda:)
OdpowiedzUsuńja jeszcze nie miałam okazji testować kosmetyków ze starej mydlarni, ale słyszałam o nich dużo dobrego :)
OdpowiedzUsuń