Róże w kremie, musie czy płynie nie są moimi faworytami. Jakoś nie mam nigdy do nich cierpliwości. Róż z letniej kolekcji P2 bardzo mnie jednak zaintrygował i bez większego wahania opuścił DM i przywędrowałam ze mną do domu.
I muszę przyznać, że był to bardzo dobry zakup.
Zauroczył mnie kolor - zimny róż, którym można uzyskać mniejsze lub większe nasycenie barwy. Dobrze się rozciera i można go łatwo korygować, a przy tym utrzymuje się na polikach cały dzień.
Ma śmieszną gąbeczkę w zakrętce do aplikacji, z której jakoś nie mam ochoty korzystać - wystarczają mi palce lub pędzel typu skunks. Opakowanie jest olbrzymie i pewnie nie uda mi się zużyć go do końca, przed upływem daty ważności.
A Wy lubicie róże w kremie czy wolicie tradycyjne sypkie lub prasowane?
nie miałam nigdy różu w kremie, ciekawa jestem czy umiała bym się nim obsługiwać :D
OdpowiedzUsuńLubie prasowane, ale to chyba tylko dlatego, że nie miałam okazji wypróbować tych w kremie.
OdpowiedzUsuńObserwuje i zapraszam do mnie
kosmetykoholizm.blogspot.com
Wygląda ciekawie, nigdy nie próbowałam takiej formy :)
OdpowiedzUsuńróże w kremie, płynie dla mojej tłustej cery raczej się nie nadają...
OdpowiedzUsuńładnie, ale chyba nie dla mnie
OdpowiedzUsuńlubię w kremie, ale mam wrażenie że na mojej cerze krócej się trzymają niż tradycyjne prasowane :)
OdpowiedzUsuńfajny różowy gadżet :)
OdpowiedzUsuń