Długo koło niego chodziłam. W końcu cena skutecznie odstrasza.
Ale, w końcu stałam się szczęśliwą posiadaczką jednego opakowania, ślicznego opakowania.
Zdecydowałam się na kolor numer 5.
Produkt ma genialny aplikator, chociaż początkowo używałam pędzelka do nakładania na usta, z czasem zaprzyjaźniłam się z aplikatorem. Dzięki niemu błyszczy można nałożyć idealnie.
Napisałam błyszczyk, ale produkt właściwie nim nie jest. Mamy tu do czynienia z czymś o konsystencji i połysku błyszczyka, trwałości porównywanej z tintami, a równocześnie produktem, który nie wysusza ust.
Osobiście, jestem oczarowana. I mam ochotę na kolejny, może w bardziej naturalnym kolorze.
A oto YSL w akcji:
uwielbiam takie ciemne, intensywne kolory :)
OdpowiedzUsuńniestety nie moj odcien, zupelnie ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy kosmetyk :)
OdpowiedzUsuńkolor ładny:) teraz czekam na to cudo w nr 19, jak przetestuje i mi się spodoba to pewnie skuszę się na jakiś mooocny kolor;) tylko boję się trochę wysuszania ust:/
OdpowiedzUsuńBoziuniu... Skąd ja to znam... Jak się baba na coś uprze, to nie ma zmiłuj :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że warto? :) na taki kolor sama bym się skusiła ;)
Buziaki!
ale sexi usta :P
OdpowiedzUsuńzostałaś otagowana :)
OdpowiedzUsuńhttp://pacyfikatorka.blogspot.com/2013/01/kapsuki-rival-de-loop-bonus.html
Jest na mojej liście do wymacania testerka, ale wiecznie o tym zapominam...
OdpowiedzUsuńja takich odcieni nie lubię, ale moja mama oj była by zadowolona :)
OdpowiedzUsuń